Dzisiaj trochę więcej niż jeden dzień.
Piątek jak to piątek ale musiałem odpuścić trening K-1, niestety tydzień poprzedzający był dość ciężki i postanowiłem odpuścić trening, ból przedramienia był na tyle uciążliwy, że nie dał bym rady nić zrobić.
W zamian za to pojechałem ustalić sobotni wypad z młodymi adeptami z pewnej wsi (do wiadomości autora;).
I piątek minął bez większych zmian.
Sobota od rana przygotowania do wyjścia, najpierw popularne markety żeby zakupię trochę pożywienia a później zbiórka i wymarsz.
Na miejscu rozpaliliśmy ognisko trochę zabaw i powrót do domu.
Niedziela równie a nawet bardziej intensywna, spotkanie z ekipą , bardziej doświadczonych "trapów".
I 7 godzin przepraw i marszu z ekwipunkiem.
Lekko nie było pot, zmęczenie i walka z własna wytrzymałością. Sprawdzenie swojej psychiki " ile jeszcze mogę" , " a co jeżeli nie dam rady".
Hmm............ dla wielu "normalnych" ludzi coś nienormalnego. Po co tyle łazić, przecież można siedzieć w domu. Bez chłodu, głodu i wysiłku.
Czy to oznacza, że jest ze mną coś nie tak ? Często spotykam się z zapytaniem "po co to robisz?" co można robić w lesie ? "
Jak chcę być złośliwy to mówię, że szukamy grzybów. Niestety "zwykli" ludzie nie zrozumieją potrzeby spędzania czasu, wraz z przygodą, zamiłowaniem do takiego wysiłku.
Ale najważniejsze jest mimo wszystko to, że w tak trudnych sytuacjach "docieramy się" , to wszystko pokazuje na kogo i w jakim stopniu możemy liczyć.
Oczywiście przysłowie mówi "umiesz liczyć licz na siebie" - zaprzeczyć nie mogę, lecz stwierdzić muszę, że w dzisiejszych czasach będą jednostką nie wiele można zdziałać - własne doświadczenie.
Proponuję wszystkim tym którzy uważają, że maja prawdziwych przyjaciół, z którymi spotykają się na grillu, ognisku, czy co weekendowych nasiadówach. Wybierzcie się w teren a wtedy zweryfikujecie słowo "przyjaciel"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz