wtorek, 26 lutego 2013

Przygoda przygoda każdej chwili szkoda :)

Kolejny tydzień za mną a razem z nim przeminęło kilka wspaniałych chwil, oprócz żeby "materialnych" (podpisałem umowę na stałe), zdarzyło się wiele ciekawych sytuacji.
Głównym punktem był 3 dniowy wyjazd na Rajd z podopiecznymi. Przygoda wspaniała, dużo wspomnień oraz kolejne doświadczenia wychowawcze.
Oprócz w/w aspektów najwspanialsze było spotkanie się z dawno nie widzianymi znajomymi oraz udział w rajdzie po rocznej nieobecności.
Mógłbym tutaj opisywać wszystko co było na rajdzie ale nie o to chodzi, najważniejsze wnioski jakie wyciągnąłem z imprezy jest to, że wiem jaki poziom zaufania do mnie ma grupa oraz to na ile mogę na nich liczyć.
I tutaj mogę się rozwodzić na ten temat, lecz pominę trochę. Niezmiernie jednak cieszę się z tego co jako drużyna/patrol zaprezentowaliśmy i mimo tego że był to nasz pierwszy taki rajd to pokazaliśmy się za bardzo dobrej strony. Nie tylko dlatego że zajęliśmy I i II miejsce ale również, postawa naszych członków godna pochwalenia i nie waham się użyć słowa naśladowania. Po raz kolejny wróciłem zadowolony nie ze zwycięstwa ani z nagród tylko z postawy, zaangażowania, współpracy i porozumienia się podczas zadań.
A dodatkowo do dalszego działania właśnie  to że pokonaliśmy elitarna drużynę, która  w tym środowisku jest stawiana na pierwszym miejscu.

Ale po chwili zwycięstwa i bycia na piedestale przyszedł czas na "porażkę". Poniedziałkowy trening K-1 zmusił mnie do przyodziania gipsu na stopę. Diagnoza lekarza nieubłagalna - skręcenie z przesunięciem :\  Okrutny ból - Minęło zaledwie pół treningu a tu nagle middle-kick i nieumiejętny blok partner, pech jego łokieć w moim stawie skokowym.
Uważałem, że to nie był powód do przerwania treningu więc trenowałem dalej. Walczyłem nie tylko z partnerem, również toczyłem pojedynek z bólem, który przeszywał moją stopę i podudzie.
Hmmmmm......... nie do końca racjonalne rozwiązanie lecz, czy przy każdym bólu myślimy o tym że stało się coś strasznego. No raczej nie.

Głupota czy siła charakteru ??

Myślę, że odpowiedzieć będzie prawidłowa w zależności od tego jaką przyjmiemy postawę.

Szkoda tylko, że  muszę odstawić treningi na co najmniej dwa tygodnie. Teraz uwiązanie i domowe sposoby treningowe :)



środa, 20 lutego 2013

Inna inność

Ciężko zaczął się tydzień.
Co chwilę jakieś zmiany, nowe, przedziwne informacje.
Inne zdarzenie, przedziwne zachowania otaczających mnie ludzi.
Jaki sens ? czy aby to co nas nie zabije na pewno nas wzmocni ?
Jak długo jeszcze ?
Pytań jest bez liku, ale czy jest jakieś rozwiązanie. Żyje nadzieją że jest ale jak długo na nie czekać. Oby nie za długo, życie w nieświadomości jest okropne.
Odpowiedzi wciąż mi nie znana, ciągle coś nie tak.
Na okrągło zmiany, pretensje i problemy, których kiedyś nie było. Przychodzą nie wiadomo skąd, nie wiadomo po co. Czy żywot ludzki musi zmagać się z wieloma przeciwnościami. Zapewne tak, bo czym było by życie i jak nauczylibyśmy się tego wszystkiego co potrafimy, zdobywając umiejętności przez całe życie.
Otwierając "serce" często dostajemy kopa, po co - a po to żeby przekonać się z kim możemy wspólnie coś robić.
Wielu "towarzyszom" nasze działania nie leżą i po raz kolejny zadam to pytanie dlaczego ??
Myślę że aby udzielić odpowiedź nie trzeba daleko się zagłębiać, po prostu nikt nie lubi jak jego nie jest na wierzchu.
I tutaj wychodzi dojrzałość, mądrość i inteligencja każdego z nas. Nie mam racji, to trzeźwe myślenie podpowiada pomogę, nie u wszystkich.
Bo najłatwiej jest rzucić kłodę i się odwrócić, pójść w swoja stronę i nie bacząc na nic powiedzieć na razie.
A więc czy warto mieć własne zdanie, być innym, działać tylko dla siebie lub na pokaz.
Oczywiście dzisiejszy świat zmusza nas do tego, ale tutaj użyję po raz kolejny tego pytania :

?? PO CO ??

niedziela, 17 lutego 2013

Z kompanami wśród natury

Dzisiaj trochę więcej niż jeden dzień.
Piątek jak to piątek ale musiałem odpuścić trening K-1, niestety tydzień poprzedzający był dość ciężki i postanowiłem odpuścić trening, ból przedramienia był na tyle uciążliwy, że nie dał bym rady nić zrobić.
W zamian za to pojechałem ustalić sobotni wypad z młodymi adeptami z pewnej wsi (do wiadomości autora;).
I piątek minął bez większych zmian.
Sobota od rana przygotowania do wyjścia, najpierw popularne markety żeby zakupię trochę pożywienia a później zbiórka i wymarsz.
Na miejscu rozpaliliśmy ognisko trochę zabaw i powrót do domu.
Niedziela równie a nawet bardziej intensywna, spotkanie z ekipą , bardziej doświadczonych "trapów".
I 7 godzin przepraw i marszu z ekwipunkiem.
Lekko nie było pot, zmęczenie i walka z własna wytrzymałością. Sprawdzenie swojej psychiki " ile jeszcze mogę" , " a co jeżeli nie dam rady".

Hmm............ dla wielu "normalnych" ludzi coś nienormalnego. Po co tyle łazić, przecież można siedzieć w domu. Bez chłodu, głodu i wysiłku.
Czy to oznacza, że jest ze mną coś nie tak ? Często spotykam się z zapytaniem "po co to robisz?" co można robić w lesie ? "
Jak chcę być złośliwy to mówię, że szukamy grzybów. Niestety "zwykli" ludzie nie zrozumieją potrzeby spędzania czasu, wraz z przygodą, zamiłowaniem do takiego wysiłku.
Ale najważniejsze jest mimo wszystko to, że w tak trudnych sytuacjach "docieramy się" , to wszystko pokazuje na kogo i w jakim stopniu możemy liczyć.
Oczywiście przysłowie mówi "umiesz liczyć licz na siebie" - zaprzeczyć nie mogę, lecz stwierdzić muszę, że w dzisiejszych czasach będą jednostką nie wiele można zdziałać - własne doświadczenie.
Proponuję wszystkim tym którzy uważają, że maja prawdziwych przyjaciół, z którymi spotykają się na grillu, ognisku, czy co weekendowych nasiadówach. Wybierzcie się w teren a wtedy zweryfikujecie słowo "przyjaciel"

środa, 13 lutego 2013

Druga strona medalu

Nie przypuszczałem, że tak szybko napiszę jakiegoś posta, ale zostałęm "zmuszony" do tego.
W sumie nic tego nie zapowiadało, wtalem sobie rano do pracy - jak to czynie od dwóch lat. Ze świadomościa wyjazdu służbowego. Nic wiecej mnie dzisiaj niespodziewaneog nie miało spotkać.
A tu proszę pstryk i w drodze powrotnej otrzymałem informacje o rezygnacji jednego z instruktorów z prowadzenia grupy.
No cóż nie pierwsz i nie ostatnia taka niespodzianka.
Czy warto nad tym rozmyślać, myślę że .....................................
Szkoda tylko że z tak zgranje grupy jaką byliśmy kilka lat temu nie pozostał nawet ślad.
Czyja wina, jeżeli wogóle można mówić o czyjejś winie, głupota, niezrozumienie, szukanie bezsensownych kłótni.

Ale nic działać trzeba dalej, mam do wychowywania i kształtowania młodych adeptów, i to jest najważniejsze.


wtorek, 12 lutego 2013

Na początek

Dlaczego Blog??

Troche szwędałem się po sieci i tak czytając wiele artykułów postanowiłem założyć e-pamiętnik, i dzielić się moimi przygodami.
Czy dobre posunięcie nie wiem, jak uważałem tak zrobiłem życie i czas zweryfikują moją decyzję.
Mam nadzieję, że po przez moje przemyślenia ktoś znajdzie rozwiązanie swoich.